4:00
Pobudka . Szybki prysznic. Śniadanie w biegu. Obowiązkowa kawa. Czarna, jak widok za oknem.
Wskakuję w garnitur. Chwytam przygotowane dzień wcześniej akta. Jeszcze tylko toga i przed 5:00 siedzę już w aucie. Na razie wszystko zgodnie z planem.
5:00
W drogę. Do przejechania paręset kilometrów, a muszę zdążyć na 8.30. Pierwsza sprawa na wokandzie. Sędzia postanowiła udowodnić, kto tu rządzi i nie uwzględniła prośby o wyznaczenie rozprawy na nieco późniejszą godzinę. Nie będzie jej byle adwokat z Warszawy dyktował, na którą ma sprawy wyznaczać…
Jest za to jeden poważny plus. Niemal zerowy ruch na trasie. Droga pusta, aż po horyzont. Jadę więc, obmyślając raz jeszcze taktykę na dziś.
Rozprawa dość istotna – przesłuchanie biegłego. Drugiego już zresztą. Czuję, że jestem dobrze przygotowany. Nie na darmo spędziłem ostatnie dni na pracy z aktami sprawy. Nie należy do najprostszych, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jeśli dobrze pójdzie, zostanie już tylko przesłuchanie stron i wyrok. Po niespełna czterech latach. W sumie nie najgorzej…
6:30
Kawa nr 2. Czarna. Bez dodatków.
Jest nieźle. Ponad połowa trasy za mną.
7:50
Pierwszy stres. Korek na 10 km przed sądem. Teoretycznie nie powinienem się przejmować, ale od dziesięciu minut nie ruszyłem się z miejsca. Nerwowo spoglądam na zegarek. Zamiast dojechać z bezpiecznym zapasem, czuję, że będę „na styk”.
8:25
Uff. Jestem. Wpadam do sądu. Mijam znudzonego pracownika ochrony machnąwszy mu legitymacją adwokacką przed oczami. Po chwili jestem przed salą. Rzut oka na wokandę… Wszystko gra. Zdążyłem.
8:26
Lekkie ukłucie niepokoju. Na korytarzu nie widzę biegłego. Uspokajam się jednak, że pozostało jeszcze kilka minut. Na pewno dotrze. Niemożliwe, żebym jechał taki kawał drogi na próżno…
8:30
Biegłego nadal nie ma. Zerkam raz jeszcze na wokandę i już rozumiem, że sprawa dzisiaj “spadnie”…
8:35
Wywołanie sprawy. Wkładam togę i zrezygnowany wchodzę na salę.
Za stołem sędziowskim, w todze z fioletowym żabotem, wita mnie… nowy sędzia.
Tłumaczy, że sędzia, która dotychczas prowadziła sprawę, została delegowana do innego sądu, w związku z czym sprawę przydzielono jemu. Nie zdążył jednak zapoznać się ze sprawą i polecił asystentce odwołać biegłego.
Zapomniał, co prawda, zawiadomić pełnomocników, ale jest mu przykro i przeprasza.
Nowy termin już za trzy miesiące. Oczywiście na godzinę 8 rano.
8:38
Na salę wpada zdyszany pełnomocnik drugiej strony. W sam raz, żeby powiedzieć sądowi „Dzień dobry” i „Do widzenia”.
8:45
Znów w samochodzie.
I dylemat – cóż począć z tak pięknie rozpoczętym dniem?
*****
Prowadzę postępowania w sprawach o błędy medyczne w całym kraju. W związku z tym mnóstwo czasu spędzam w trasie. Gdy jeszcze dołożę do tego czas spędzony w sądach i bieżącą pracę w kancelarii, prowadzenie bloga, zostaje niewiele czasu na inne rzeczy.
Zawsze jednak znajdę chwilę, by poszperać w prawniczej blogosferze, a LexMonitor jest prawdziwą kopalnią ciekawych blogów pisanych przez prawniczych pasjonatów. Dziś polecam Ci przede wszystkim blog mec. Gabrieli Jędrys – o kontraktowaniu i umowach z NFZ. Tematyka niełatwa, ale podana w bardzo przystępnej formie. No i te kwiaty…
Jeżeli masz dość tematyki medycznej i, podobnie jak ja, dużo czasu spędzasz w samochodzie, zwłaszcza zaś, gdy wypuszczasz się za naszą zachodnią granicę, polecam Ci blog Adama Knopika – Wypadek samochodowy w Niemczech. Mnóstwo praktycznych i rzetelnych informacji na tzw. „wszelki wypadek”. To zaś, że autor nie tylko jest doświadczonym prawnikiem, ale i fanem Manchesteru United stanowi dla mnie rekomendację samą w sobie 😉
{ 5 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
To mogę z Panem Mecenasem przybić „piątkę” albo zrobić żółwika. Ja ostatnio jechałam tak z Warszawy do Bydgoszczy. Rozprawa trwała 5 minut bo jak się okazało zapomniano zawiadomić biegłego….
Pani Mecenas, łączę się w bólu 😉 Niestety ale to jest tak powszechne, że nawet się specjalnie nie zdziwiłem. Żeby było zabawniej, dzień wcześniej dzwoniłem do sądu, żeby potwierdzić, czy aby na pewno rozprawa się odbędzie 😃
Panie Mecenasie, serdecznie dziękuję za polecenie mojego bloga, mimo że taki “niszowy”:).
Niespełna dwa tygodnie temu miałam podobna sytuację z SO w Kielcach, najpierw informacja telefoniczna że odwołano rozprawę , więc zawróciłam z drogi, planując nowy dzień, a po pół godzninie SMS, że pomyłka, odwołanie dotyczyło tylko wezwanych na rozprawę moich czterech świadków.
Pani Mecenas, może i niszowy, ale bardzo potrzebny. Doceniam to zwłaszcza po latach pracy dla świadczeniodawców 😉
Bardzo dziękuję za to wyróżnienie! Jest mi niezmiernie miło 🙂
P.S.
Man Utd nas w tym sezonie niestety znowu nie rozpieszcza…